Zlecenie oczekujące czy egzekucja natychmiastowa?
Inwestor spekulując na rynku może nabyć dany instrument poprzez „wzięcie pozycji z ręki” (tzw. egzekucja natychmiastowa) lub poprzez złożenie zlecenia oczekującego, które będzie czekało na realizację po wystąpieniu podanych warunków (np. po dotarciu ceny do określonego poziomu).
Egzekucja natychmiastowa jest wygodna gdyż inwestor zna bieżącą sytuację i świadomie klika kupno/sprzedaż.
Zlecenie oczekujące pozwala inwestorowi na realizację bez ciągłego ślęczenia przed monitorem.
Każdy ze sposobów ma swoje wady i zalety, dzięki czemu inwestor może lepiej dopasować je do siebie.
Tyle teorii, a jak to wygląda w praktyce? W zasadzie tak jak w teorii… aczkolwiek jak zwykle bywają wyjątki. Otóż czasami kurs danego instrumentu może dokonać dynamicznego przyspieszenia i w szczególnych sytuacjach wręcz uniemożliwienia jego nabycie. Dzieje sie tak np. podczas ważnych światowych wydarzeń czy publikacji danych ekonomicznych.
Przykładem niech będzie moja dzisiejsza transakcja na złocie (XAUUSD). Wczoraj w nocy złożyłem zlecenie sprzedaży po przekroczeniu przez kurs złota określonego poziomu. Rano zlecenie ciągle nie było aktywowane, wyszedłem do pracy i po powrocie ucieszyłem się z jego realizacji i dotarcia do Take Profit. Analiza była robiona w interwale dziennym i z ciekawości spojrzałem na niższe minutowe interwały jak ona faktycznie przebiegła. Nawet na M1 nie widać w zasadzie nic ciekawego, a sama transakcja trwała… tylko 2 sekundy! W praktyce poza scalpingiem i posiadaniem środowiska pod niego, człowiek nie jest w stanie wykonać takiej transakcji nabywając pozycję „z ręki” po cenie rynkowej. W takich sytuacjach zlecenia oczekujące są po prostu jedynym wyjściem.
Przedstawiam to jako informację, że rodzaj zlecenia także może być elementem przyjętej strategii inwestycyjnej. Nie spotkałem się nigdzie z takim strategicznym elementem, ale jak widać na przedstawionym przykładzie ma on rację bytu.
I wcale się nie chwalę zyskowną pozycją 😀 Wręcz przeciwnie! Transakcja ta charakteryzowała się samymi niekorzystnymi matematycznie parametrami (np. zysk do ryzyka gorzej niż 1:10 -> tak, nie pomyliłem miejsc), więc w zasadzie sam się powinienem za nią ganić. A może… to także jest element przyjętej strategii? 😉