Jakość danych: brak luk cenowych

Inwestuje ktoś z wykorzystaniem luk cenowych? Czekasz, wypatrujesz, zauważasz lukę i zawierasz transakcję zgodnie ze swoim systemem. A gdyby tak czekać, czekać, czekać… i się nie doczekać? Mówi się trudno, w końcu luki nie powinny za często występować, szczególnie na płynnych rynkach. A jeśli później dowiesz się, że luka jednak była? Wkurzysz się? Niemożliwe? Proszę bardzo, przykład z dzisiejszej sesji:

Jakość danych: brak luki cenowejU góry widoczne notowanie kursu z giełdy, a na dole u brokera, czyli to co na ogół widzimy i na podstawie czego podejmujemy decyzje inwestycyjne. Widzisz różnicę? A jakże!

Luka cenowa to różnica pomiędzy kursem zamknięcia danego okresu, a wartością otwarcia kolejnego okresu notowań instrumentu finansowego. Oznacza, że po prostu zabrakło transakcji po danych cenach, czyli pomiędzy kolejnymi analizowanymi okresami brak jest płynnego przejścia. Sytuacja najczęściej spotykana na mniej płynnych walorach.

Powiesz, że to szczegół. Mało znacząca drobnostka. A jeśli ktoś wykorzystuje luki cenowe w swoim systemie inwestycyjnym? Szczególnie tym osobom polecam przyjrzenie się danym swoich dostawcom kwotowań…

Luka cenowa w wielu strategiach oznacza pokaz sił jednej ze stron. W powyższym przypadku wystąpiła luka hossy oznaczająca dominację byków. I tak było w kolejnych okresach…

Brak domknięcia luki potęguje jej znaczenie w kolejnych okresach a nawet w wyższych interwałach. Co więcej, często luka stanowi opór/wsparcie przez bardzo długi okres czasu i jej okolice są często miejscem do ustawiania Stop Lossów. A jeśli luka nie jest widoczna to nie możemy jej uwzględnić w naszym planie transakcyjnym nawet jeśli rzeczywiscie ona wystąpiła.

Brak pokazywania luk cenowych stanowi o kiepskiej jakości danych dostarczanych przez brokera i jeśli nam to przeszkadza to najzwyczajniej rozważmy jego zmianę na konkurencyjnego. Inwestor nie widzi tego co naprawdę dzieje się na rynku, a to może mieć przecież kolosalne znaczenie! Kolejny przykład, że jakość danych inwestycyjnych ma duże znaczenie i bardzo dziwię się, że jest ona marginalizowana o ile w ogóle poruszana. Tak w ogóle to zastanawiam się, czy dzieje się to za przyzwoleniem „kogoś” i jak długo potrwa niewiedza inwestycyjna w tym zakresie…

Wniosek: weryfikujmy to co widzimy i dostosowujmy wykorzystywane przez siebie strategie inwestycyjne do wiedzy z rynkowego pola walki. To, że coś jest oszukane nie zawsze musi oznaczać dla nas przegraną bitwę. Pamiętajmy, że mamy wygrać wojnę z rynkiem, a na nią składa się wiele bitw… zatem postarajmy się o dobry wywiad i omijajmy czyhające na nas pułapki.