książka: Wiele do stracenia
Powieść sensacyjna, elementarz inwestycyjny, kryminał, książka historyczna, romansidło, poradnik życiowy… jak zakwalifikować książkę poruszającą wiele różnorodnych zagadnień? I czy da się tego dokonać efektywnie w jednej książce?
Marek Marcinowski w książce „Wiele do stracenia” udowadnia, że jest to możliwe. Główny bohater jego powieści, Andrew Freshet, przeżywa przygody, w które Marek umiejętnie wplata zagadnienia z wydawałoby się, że nie powiązanych ze sobą, aspektów. Dzięki temu całość jest spójna, akcja ciągle wartka, a czytelnik mimochodem zostaje zaznajomiony z wieloma tematami.
Książka składa się z 15 rozdziałów napisanych na 303 stronach. Czy zatem omawia 15 różnych tematów, każdy średnio na 20 stronach? Otóż nie. Wg mnie rozdziały są stworzone nieco sztucznie, a tematów jest… nieskończenie wiele. Dlaczego tak uważam? Fabuła zmienia się często niezależnie od rozdziału, być może dla możliwości zrobienia przerw w czytaniu 😉 A zakres tematów zwiększa się po wielokrotnym przeczytaniu tej nietypowej lektury. Z niektórymi fragmentami zapoznawałem się parę razy i często miałem coraz to nowe przemyślenia. Często zaadoptowane do własnego życia… Ba! Wręcz potrafiące zainicjować zmiany życiowe 😊
To o czym w końcu jest ta książka?
O podróżowaniu: „Upał bezlitośnie wyciskał z niego pot od chwili, kiedy tylko otworzyły się drzwi samolotu, którym z Nowego Yorku przyleciał do Sierra Leone”.
O realiach biznesowych: „Nie martw się o stypendium dla córki. Szepnę słówko, komu trzeba”.
O inwestowaniu: „Z giełdą nie ma żartów. To żarłoczna bestia”.
O kobiecych słabościach: „Nie odmawiaj sobie radości. Co może być fajniejszego od zakupów?”.
O pracoholizmie: „Praca nie może zajmować całego życia”.
O uniwersalnych złotych radach: „Kreatywności nie zastąpi się ilością”.
O zasadach spekulacji: „Na giełdzie trzeba zachowywać się jak snajper, a nie jak lis biegający po kurniku”.
O rozterkach życiowych: „Poświęcił życie rodzinne dla kariery”.
O dobroczynności: „Fajna idea z opieką nad niechcianymi futrzakami […] Wuj ma dużą hodowlę węży”.
O zaletach nauki: „Olbrzymi szacunek do nauki, którą należycie pielęgnowano i rozwijano, zaowocował wysoko rozwiniętą techniką nawigacji, a kunszt budowy statków nie miał sobie równych”.
O intrygach: „Ich związek od dawna erodował i wystarczył jeden poważniejszy powód, by go zakończyć”.
O standardach korporacyjnych: „Większość tutejszych pracowników brała nadgodziny, łudząc się, że pomoże im to w rozwoju kariery”.
O botanice: „Wysiała rośliny, grupując je na podstawie pory otwierania się bądź zamykania kwiatów”.
O historii: „Według wierzeń cała armia miała strzec władcy i pomóc mu odzyskać władzę w życiu pozagrobowym”.
O emocjach: „Czule objęła jego głowę, a z oczu zaczęły jej płynąć łzy szczęścia”.
To tylko wycinek przedstawionych w książce zagadnień. Zapewniam, że jest ich o wiele więcej 😊
Andrew, główny bohater książki, jest inwestorem. Gdzie są inwestycje tam są pieniądze i jak wiele one mogą zmienić w życiu przekonuje się zarówno bohater jak i jego otoczenie. Mimo pozornie dobrego i poukładanego życia, Andrew traci rodzinę i pracę staczając się na dno. Ostatecznie podnosi się, tylko czy na długo?
Urozmaiceniem są egzotyczne dla typowego Europejczyka miejsca (sprawdziłem istnienie większości, faktycznie są!) oraz częste nieoczekiwane zwroty akcji, przez które tym bardziej nie chce się oderwać od lektury.
Książka posiada inwestycyjne przesłanki, które warto sobie zaznaczyć, spisać i uwzględnić w swoich inwestycjach. Jej częścią jest dołączona do książki zakładka, z wartościowym „emocjonalnym wykresem inwestycyjnym”.
Całość jest sprawnie napisana, choć przyznam, że czasami byłem zagubiony po przeskokach akcji, np. czytając o kimś kto chwilę wcześniej zmarł. Ale może to było celowe? Co by nie było, taka formuła to jakby gotowy scenariusz filmowy… to kiedy będzie filmowa adaptacja książki? 😊
Książkę kupiłem przedpremierowo w edycji w twardej oprawie z zakładką. Po jej otwarciu napisałem do Marka, że nie spodziewałem się romansidła 😛 Pewnie uznał, że czytam książkę od końca, a ja tylko przeczytałem fragment tam gdzie była zakładka 😀 Potem przeczytałem książkę w całości, bardzo mi się spodobała i zaintrygowała jej wieloaspektowością do tego stopnia, że ponownie ją przeczytałem w całości, co nieczęsto mi się zdarza, i następnie wybrane fragmenty czytałem jeszcze wielokrotnie.
Po przeczytaniu książki pierwsze nasuwające się pytanie brzmi: kiedy będzie kontynuacja? I nie jestem w tym odosobniony patrząc po komentarzach w sieci. Dodatkowo napis na boku książki „TOM 1” zobowiązuje! Na szczęście ptaszki ćwierkają… 😉
Do tego by jeszcze podgrzać atmosferę dopowiem, że przygody głównego bohatera książki są wzorowane na istniejącej postaci, więc nie ma w niej oderwania od rzeczywistości i tym bardziej zawarte w niej przesłania są sensowne.
To co, biegniecie już do księgarni na zakupy? 😊
Książkę „Wiele do stracenia” Marka Marcinowskiego polecam z czystym sumieniem każdemu czytelnikowi lubiącemu wielotematyczną akcję poprzeplataną praktycznymi radami życiowymi. Inwestorzy znajdą w niej dodatkowo wiele cennych wskazówek, a korposzczurki wiele praktycznych porad mogących rozjaśnić ich życia.
Tytuł: Wiele do stracenia.
Autor: Marek Marcinowski
Wydawnictwo: Anatta
Rok wydania: 2020
ISBN: 978-83-958585-0-5
2 thoughts on “książka: Wiele do stracenia”
Comments are closed.
ciekawa pozycja, a wracając do tematów giełdowych, czy autor bloga mógłby się pochylić na dwoma ciekawymi spółkami? MDG PL szaleje od kilku dni po latach szurania po dnie, i to samo OND PL (Onde) . Z góry dziękuję
ps. na ONDE widzę ORGR a MDG chyba na oporze teraz choć ichimoku dało sygnał kupna na D1 i W1 już wcześniej
Hej, cieszę się, że książka nie tylko mi wydała się ciekawa 🙂
A co do tych spółek to… nie patrzę na taką „drobnicę” 😀
Spekulacyjnie można zagrywać na wszystkim co kto widzi.